niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 2

Jeśli czytasz, nie zaszkodzi Ci skomentować. :) To dla Ciebie sekunda, a dla nas ogromna motywacja!
*** ***

"Scho­wasz się przed strachem czy od­po­wie­dzial­nością, ale nig­dy przed sa­mym sobą..."

Ze snu wyrwał mnie głośny grzmot. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. No tak. Cela – mój nowy dom. Jestem tu dopiero jeden dzień, a już zdążyłam doszczętnie znienawidzić to miejsce.
Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny grzmot. Przekręciłam głowę w stronę małego okienka odgrodzonymi kratami. Na dworze robiło się jasno, jednak po chwili ponownie zapadał zmrok. Jedynym oświetleniem były błyski.
Powoli wstałam z niewygodnego łóżka i wolnym krokiem podeszłam do okienka. Lubiłam burzę. Nie rozumiem ludzi, który się jej boją. Od zawsze uwielbiałam oglądać wielkie, rozłożyste pioruny. Nigdy nie czułam lęku. Nie przerażało mnie to. Wręcz przeciwnie. Widok był piękny i jak dla mnie przyjemny.
Westchnęłam cicho. Chętnie usiadłabym teraz w wygodnym fotelu, przykryta cieplutkim kocem z kubkiem gorącego kakao w ręku. Byłabym spokojna i mogłabym oglądać „pokaz świateł”, który aktualnie miał swoje miejsce na niebie... Ale nie. Muszę siedzieć zamknięta w czterech ścianach tego oto budynku! Jednak już niedługo. Są tu osoby, które na pewno mi się przydadzą... Chcieli mnie tu zamknąć? Dobrze. W końcu poznają kim naprawdę jestem...
Ostatni raz popatrzyłam się w małe okienko, po czym wolnym krokiem wróciłam do łóżka. Już chyba nie zasnę...

Harry’s POV
Szedłem szarym, ponurym korytarzem w stronę jej celi. Słyszałem jak inni pacjenci krzyczą lub rozmawiają sami ze sobą. Nie wiem dlaczego postanowiłem tu pracować, ale mimo wszystko ta praca nie jest taka zła. Może jest trochę inna niż większość, ale bądź co bądź przynajmniej nie jest tu nudno. Kiedy byłem już blisko celu, wyciągnąłem z kieszeni klucze, którymi po chwili otworzyłem stalowe drzwi. Pchnąłem je i wszedłem do środka. Spojrzałem w stronę łóżka myśląc, że będzie na nim dziewczyna. Jednak pomyliłem się i nikogo na nim nie było. Zdziwiłem się nieco i zacząłem rozglądać po pomieszczeniu szukając jej wzrokiem.  Było pusto. Cholera jasna, gdzie ona się podziała?! Gwałtownie odwróciłem się w stronę drzwi z zamiarem jak najszybszego opuszczenia pomieszczenia. Zobaczyłem przed sobą czyjąś twarz, więc  raptownie zrobiłem krok do tyłu.
-Głodna jestem. Idziemy coś zjeść? – zapytała jakby nigdy nic. Zachowałem kamienną twarz, nie ukazując tego, że mnie zaskoczyła.
-W co ty do cholery pogrywasz?- spytałem.
-W nic nie pogrywam Harry- powiedziała z uśmiechem i poklepała mnie ręką w klatkę piersiową. Złapałem jej dłoń i wyprowadziłem z „pokoju” .
Przez całą drogę na stołówkę trzymałem jej nadgarstek. Dziewczyna przyglądała się każdej mijanej celi. Co jakiś czas śmiała się cicho pod nosem, przypuszczam, że z pacjentów, którzy się w nich znajdowali.
 - Wariaci… - mruknąłem sam do siebie. Ona chyba to usłyszała, ponieważ zatrzymała się, przez co ja również musiałem stanąć. Odwróciłem się przodem do niej i lekko zmarszczyłem brwi. Ona powtórzyła ten gest i przechyliła głowę w bok.
-Nie chcę cię martwić, ale każdy z nas ma w sobie coś z wariata…- powiedziała.- Tylko najpierw trzeba go w sobie odkryć…-  dodała cicho i z uśmiechem na ustach ruszyła przed siebie. Przez chwilę stałem oniemiały, ale zaraz dorównałem jej kroku….
Kaya’s POV
Leżałam na łóżku i znudzona wpatrywałam się w sufit. Usłyszałam kroki na korytarzu i zorientowałam się, że strażnicy idą do cel swoich podopiecznych. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Może by tak zrobić Harry’emu mały żarcik?
Postanowiłam, że mu się schowam. Wstałam z tego strasznie niewygodnego łóżka i stanęłam tuż obok zawiasów od drzwi. Ktoś przekręcił kluczyk w zamku po czym wszedł do środka nie zauważając mnie. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Przyglądałam się temu z kpiącym uśmiechem na twarzy. Po cichu podeszłam jak najbliżej niego. Chłopak odwrócił się w moją stronę, a kiedy mnie zobaczył, zrobił gwałtowny krok do tyłu.
-Głodna jestem. Idziemy coś zjeść? – zapytałam obojętnie. Harry momentalnie stał się poważniejszy.
-W co ty do cholery pogrywasz? – spytał cichym głosem.
-W nic nie pogrywam Harry – odpowiedziałam z uśmiechem i poklepałam go ręką po klatce piersiowej. Złapał moją dłoń i odciągnął ją od swojego ciała, po czym wyprowadził mnie z pomieszczenia.
Szliśmy korytarzem, a on nadal nie puszczał mojego nadgarstka. Patrzyłam się na każdą z cel i przysłuchiwałam się odgłosom dochodzącym z nich. Prychnęłam pod nosem. Oni wszyscy są totalnie nienormalni… ale za to bardzo zabawni.
-Wariaci…- Z zamyślenia wyrwał mnie cichy szept Harry’ego. Zatrzymałam się w miejscu, zmuszając go, aby również to zrobił. Zdziwiony zmarszczył brwi, co ja także zrobiłam. Przechyliłam głowę w bok uważnie mu się przypatrując. W końcu jednak postanowiłam się odezwać:
-Nie chcę cię martwić, ale każdy z nas ma w sobie coś z wariata…- powiedziałam.- Tylko najpierw trzeba go w sobie odkryć…-  dodałam cicho i z uśmiechem na ustach ruszyłam przed siebie. Chłopak po chwili dorównał mi kroku. Po pewnym czasie znaleźliśmy się w stołówce… jeśli tak to można nazwać. Było tutaj mnóstwo pacjentów jak i strażników. Harry jak zwykle poszedł na swoje stałe miejsce pod ścianą. Ja ruszyłam w stronę małej kolejki po jedzenie. Już po chwili miałam w rękach tackę z jedzeniem, które wcale go nie przypominało. Zajęłam miejsce przy wolnym stoliku w najbardziej odosobnionym rogu pomieszczenia. Nachyliłam się nad szarawą papką  i ją powąchałam. Nie pachniało to zbyt przyjemnie, ale zdecydowałam się skosztować. Wzięłam pierwszy kęs do ust, jednak od razu  wyplułam go z powrotem na plastikowy talerz. Odepchnęłam od siebie tackę z ‘tym czymś’ i skrzywiłam się lekko. Co to za obrzydliwa breja?! Nie będę tego jadła! Zdenerwowana oparłam się o oparcie krzesła i zaplotłam ręce na klatce piersiowej. Lustrowałam wszystkich wzrokiem, kiedy nagle ktoś usiadł obok mnie na krześle. Pomału przekręciłam głowę i zobaczyłam tą samą dziewczynę, z którą rozmawiałam wczoraj. Zignorowałam ją i wróciłam do prowadzenia moich obserwacji.
- Nie odpowiedziałaś mi wczoraj na pytanie – oznajmiła.
- I niech tak zostanie - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od pozostałych pacjentów.
- Jesteś strasznie małomówna – skwitowała.
-Nie, to nie prawda. Po prostu mówię tyle, ile uważam za słuszne. - Wzruszyłam ramionami. Dziewczyna widząc, że nie jestem zbyt chętna do rozmowy, wstała i odeszła, dzięki czemu zostałam sama.
Po jakimś czasie bezczynnego siedzenia stwierdziłam, że to nie ma sensu. Powoli wstałam z krzesła i podeszłam do Harry’ego przerywając jego rozmowę z facetem stojącym obok. Obaj na mnie spojrzeli.
- Chcę już stąd iść – powiedziałam.
- Jesteś pewna? – zapytał. Miałam wrażenie, że on wcale nie chce stąd iść.
- Tak, jeszcze nigdy nie byłam czegoś tak bardzo pewna – warknęłam i wywróciłam oczami. On jedynie westchnął i skinął głową w stronę wyjścia. Ruszyłam we wskazanym kierunku i już po chwili oboje byliśmy na korytarzu.
- Macie tu coś ciekawego? – zapytałam.
- Co masz na myśli? – Zmarszczył brwi.
- No nie wiem…- mruknęłam i rozglądnęłam się dookoła.- Bibliotekę na przykład? -dodałam po chwili namysłu. 
- A jak myślisz? - zapytał powtarzając moje wcześniejsze słowa. 
- Zaczynasz mnie irytować- powiedziałam.
- Nie ważne. Chodź.- Wywrócił oczami i pociągnął mnie w stronę wybranego celu.

~*~*~

Siedziałam przy stoliku z książką, która jak na razie mnie nie interesowała. Nagle moją uwagę przyciągnęła blond czupryna. Uważniej przyjrzałam się chłopakowi. Już go kiedyś widziałam… Stał i rozmawiał z jak przypuszczam jego strażnikiem. Hm… To dziwne, że jednak można dogadywać się z ludźmi pracującymi tutaj.
Nie odrywałam wzroku od jego twarzy i chyba zorientował się, że mu się przypatruję, ponieważ również spojrzał w moją stronę przerywając na chwilę rozmowę ze strażnikiem.
 

Wpatrywaliśmy się chwilę w siebie, po czym ja przerwałam kontakt wzrokowy spoglądając w bok.
- Imię? – Usłyszałam czyjś głos przede mną. Popatrzyłam zdziwiona na osobę stojącą naprzeciwko mnie.
- Co? – zapytałam i zmarszczyłam brwi.
- No jak się nazywasz – wyjaśnił blondyn. Przez chwilę milczałam, nie mając zamiaru odpowiadać. Spojrzał na mnie wyczekująco, więc postanowiłam się odezwać.
- Dlaczego się mną wszyscy tak interesujecie? – zapytałam może bardziej sama siebie.
- Bo jesteś nowa i wzbudzasz w co niektórych lęk czy niepokój – wyjaśnił chłopak.
- W tobie również? – Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. Nie odzywał się tylko przeszywał mnie wzrokiem. – Dlaczego nie odpowiadasz? – Ponagliłam.   
- Ja po prostu mówię tyle, ile uważam za słuszne – powiedział, przez co wzbudził moje zaciekawienie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Zauważyłam. Oparł dłoń o stolik stojący obok i nachylił się nade mną tak, że nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nie cofnęłam się ani o milimetr.
-Jedyną osobą, która wzbudza we mnie lęk jestem ja sam…- mruknął cichym głosem, po czym odsunął się i odszedł.
  
Rozdział pisany wspólnie :) 
*** *** 
Hej! Jest rozdział 2! Podobał się? Długo się nad nim męczyłyśmy, ale w końcu wyszło coś takiego. Mamy nadzieję, że przynajmniej w jakimś minimalnym choćby stopniu przypadł Wam do gustu :D 
Piszcie w komentarzach co o nim sądzicie, bo to daje wielką motywację ;) Zresztą chyba sami wiecie :)

Pozdrawiamy, zachęcamy do odwiedzenia zakładki "Pytania do bohaterów"! 

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 1


 Jeśli czytasz, nie zaszkodzi Ci skomentować. :) To dla Ciebie sekunda, a dla nas ogromna motywacja!
*** ***

"Cza­sami psychicznie chorzy ludzie pot­ra­fią zro­zumieć to cze­go nor­malni ludzie nie potrafią."

Autokar wraz ze mną i innymi pacjentami zatrzymał się przed budynkiem. Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w stronę wejścia. Zatrzymałam się i spojrzałam w górę.
-Witamy w Mentalroad.- Usłyszałam czyjś głos. Popatrzyłam się na osobę stojącą obok. Ujrzałam starszego mężczyznę ubranego w czarny uniform, który noszą strażnicy w tym miejscu. Patrzył na mnie pogardliwym wzrokiem. Wywróciłam jedynie oczami i ponownie spojrzałam na ogromny budynek przed sobą.- Ruszaj się. Nie będę tu stał cały dzień- warknął i mocno popchnął mnie w stronę drzwi.  Szłam wolnym krokiem i z uwagą przypatrywałam się wszystkim mijanym osobom.  Nagle pojawiła się przede mną jakaś kobieta. Miała na sobie niebieski kombinezon dla pacjentów tego miejsca. Nachyliła się tak, że nasze nosy się ze sobą stykały. Przez chwilę stałam nieruchomo.
-Bu- powiedziałam cichym głosem. Nieznajoma gwałtownie ode mnie odskoczyła, po czym uciekła w znanym tylko sobie kierunku.- Wariaci- prychnęłam pod nosem i pokręciłam głową. Nim się spostrzegłam „moi towarzysze” w podróży już byli daleko przede mną. Poszłam w ich kierunku, nie przejmując się tym, że zostałam w tyle. Kiedy przekroczyłam próg uderzył we mnie zapach stęchlizny. Idąc przyglądałam się wyblakłym ścianom. Farba miejscami odchodziła, a wszystko było brudne i zakurzone.
I oto jestem! Mentalroad Insane Asylum – szpital dla psychiczne chorych. Czyli nie dla mnie. Nie jestem szalona. Jestem inna, ale to nie znaczy, że obłąkana! W końcu stąd ucieknę, a wtedy pożałują, że w ogóle pomyśleli, aby mnie tu wsadzić… Zatrzymałam się w wielkim holu, chcąc się wszystkiemu przyjrzeć. Naprzeciwko stała lada, za którą nikogo nie było. W rogu pomieszczenia znajdowały się wielkie, czarne, kręte schody prowadzące na inne piętra. Było wiele korytarzy, które kierowały do innych pomieszczeń.
-Możecie już wracać. Wszyscy już przeszli.- Myślałam, że ten gościu mówił do mnie, ale kiedy na niego spojrzałam okazało się, że trzymał przy ustach krótkofalówkę. Wszyscy nowi pacjenci już przeszli? Wcale nie…
-Ja tu nadal jestem…- powiedziałam z kpiącym uśmiechem. On jedynie posłał mi złowrogie spojrzenie.
-Idź już- warknął i popchnął mnie, przez co lekko się zachwiałam. Wściekła, gwałtownie odwróciłam się w jego stronę.
-Nie dotykaj mnie, bo odgryzę ci w końcu te ręce i nie będziesz miał czym pracować- syknęłam cicho. Przez chwilę toczyliśmy zaciętą walkę na spojrzenia. Przechyliłam delikatnie głowę, a moje kąciki ust uniosły się lekko ku górze. On nie dawał za wygraną, jednak w końcu się poddał i odwrócił wzrok. Prychnęłam pod nosem.- Jesteś jak wszyscy inni . Niby twardy jednak w środku cholernie słaby.- Pokręciłam głową.- To co zaprowadzisz mnie do dyrektorki, czy mam trafić tam sama?- zapytałam. Nie odezwał się więcej tylko ruszył przed siebie, więc poszłam za nim. Zatrzymaliśmy się pod dużymi drzwiami . On zastukał w drewnianą powłokę, i kiedy usłyszeliśmy „proszę” weszliśmy do środka. Pomieszczenie było bardziej przytulne niż to, co do tej pory widziałam, jednak i tak było beznadziejne. Za staromodnym biurkiem siedziała kobieta. Wyglądała na około pięćdziesiąt pięć lat. Obok niej, w rogu gabinetu..jeśli tak to można nazwać.. stał wysoki chłopak w czarnym uniformie i z burzą loków na głowie. To nie jest pacjent. Jego ubiór wskazuje na to, ze jest ochroniarzem. Ale jak ktoś, kto nie jest dużo starszy ode mnie, może pilnować wariatów? To miejsce jest naprawdę chore …tak, pięknie to ujęłam.
-Dzień dobry. Ty pewnie jesteś Kaya, prawda?- zapytała, a ja podniosłam na nią wzrok. Nie odpowiedziałam tylko zaplotłam ręce na klatce piersiowej.- Może byś odpowiedziała?- spytała oburzona.
-Skoro ma pani moją kartę ze zdjęciem i wszystkimi danymi, to po co się pani pyta?- To miejsce tak jak i wszystkie znajdujące się tutaj osoby są totalnie beznadziejni!
-Może by tak grzeczniej?- Wstała ze swojego miejsca i oparła dłonie o blat.
-A może by tak skończyć tą i tak już bezsensowną rozmowę, która do niczego nie prowadzi?- zasugerowałam.
-Harry czy mógłbyś łaskawie oprowadzić swoją nową podopieczną po budynku?- zirytowana zwróciła się w jego stronę. On jedynie skinął głową. A więc wiem już dwie istotne rzeczy. Po pierwsze, mój nowy ochroniarz ma na imię Harry. Po drugie, ta stara jędza bardzo łatwo się denerwuje, co może mi się przydać… Podszedł do mnie i wskazał na drzwi, dając mi tym samym znak, że mam wyjść. Tak też zrobiłam i kiedy znaleźliśmy się za drzwiami, odezwał się do mnie.
-Nie radzę ci się tak do niej odzywać. Potem możesz mieć przez to problemy – mruknął.
-To ty mówisz?- udałam zdziwienie.- Poza tym od kiedy ktoś „taki jak ty”…- Zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- Przejmuje się losem kogoś takiego jak ja?- dokończyłam.
-Nie przejmuję się tobą. Ja cię tylko informuję. Zrobisz jak uważasz.- Wzruszył ramionami.- Chodź już- dodał i ruszył przed siebie.
-Dupek.- mruknęłam cicho, ale tak, żeby usłyszał, po czym poszłam za nim.
Szliśmy pustymi korytarzami. Nie wiem ile czasu nam to zajęło, ale obeszliśmy już prawie cały budynek. Pokazywał mi przeróżne oddziały, pomieszczenia, łazienki. Tłumaczył mi wszystko co i jak i mówił, gdzie co się znajduje. Przez większość czasu nie odezwałam się do niego ani słowem. Ignorowałam go, co jakiś czas tylko przytakując skinieniem głowy. Doszliśmy do wielkich, stalowych drzwi. Otworzył je kluczem, po czym wpuścił mnie do środka. Zauważyłam, że to miejsce było bardziej chronione niż inne.
-A to jest właśnie oddział zamknięty. Tu znajduje się twoja cela. Będziesz mogła z niej wychodzić, jedynie pod czyjąś opieką- wyjaśnił.
-Czyli to nie ty będziesz moim prywatnym ochroniarzem?- zapytałam.
-Będę, jednak nie zawszę będę mógł przy tobie siedzieć. Mam też swoje sprawy- odpowiedział wymijająco.
-Więc to oznacza, że jestem na ciebie skazana- mruknęłam niechętnie i poszłam dalej. Chłopak po chwili dorównał mi kroku i oboje szliśmy wzdłuż cel. Zatrzymaliśmy się przed jedną z nich.
-Tutaj od teraz będzie „twój pokój”.- Zrobił cudzysłów w powietrzu. Wpuścił mnie do środka małego pomieszczenia.
Ściany były brudne tak jak cały budynek. Wszystko miało kolor biały, co nie było przyjemne dla oczu. Skrzywiłam się lekko. W kącie stało druciane łóżko z materacem i pościelą. Po drugiej stronie znajdowało się drewniane biurko.
-Uroczo- bąknęłam sarkastycznie. Mogliby chociaż to jakoś odnowić!
-Cieszę się, że ci się podoba- odpowiedział ironicznie.- Chcesz tu zostać czy iść zobaczyć świetlicę?- zapytał po chwili.
-Macie tu takie gówno jak świetlicę? To jest przedszkole czy psychiatryk do cholery?- Odwróciłam się w jego stronę i uniosłam pytająco brew.
-To chcesz iść czy nie?- spytał zirytowany.
-A jak myślisz?- Przechyliłam głowę lekko w bok. Zmrużył oczy przyglądając mi się uważnie, po czym w końcu się odezwał.
-Chodź.- Skinął w stronę wyjścia. Uśmiechnęłam się i poszłam za nim.
-Brawo. Dobry wybór.- Kiedy zamknął moją celę zaczął prowadzić mnie w wybranym kierunku. Z naprzeciwka szedł jakiś pacjent wraz ze swoim ochroniarzem. Chłopak w niebieskim uniformie wydawał się w podobnym wieku co ja. Może jedynie kilka lat starszy. Miał blond włosy, postawione do góry. Kiedy się mijaliśmy, oboje uważnie się sobie przyglądaliśmy. Po chwili przerwał nasz kontakt wzrokowy i zwrócił się do swojego - również młodego - ochroniarza. Szepnął mu coś na ucho, po czym nas minęli.
Doszliśmy na miejsce i weszliśmy do środka. W pomieszczeniu znajdowały się stoliki, tworząc jadalnię. W niektórych miejscach stała jakaś kanapa. Były tu również półki z różnymi kartami i grami planszowymi.
Roiło się tutaj od wielu pacjentów i ochroniarzy, którzy stali oparci o ścianę. Odwróciłam się w bok, aby zobaczyć co robi „mój towarzysz”, ale go tam nie było. Znalazł sobie miejsce obok jakiegoś mężczyzny i uważnie mi się przypatrywał. Postanowiłam usiąść, w jak najbardziej odosobnionym miejscu. Przyglądałam się wszystkim po kolei. Typowi wariaci. Ale czego ja się spodziewałam w takim miejscu? Nienawidzę ich. Nienawidzę ich wszystkich… Moje rozmyślenia przerwał czyjś głos. Podniosłam wzrok na dziewczynę stojącą przede mną. Bez pytania wzięła krzesło i usiadła naprzeciwko.
-Nowa?- zapytała. Nie odpowiedziałam od razu. Wyglądała na może szesnaście lat? Tak, chyba tak. Miała długie, brązowe, falowane włosy i zielone oczy.
-Może- mruknęłam pod nosem.
-Za co siedzisz?- Była taka bezpośrednia, co trochę mnie irytowało. Jednak ta osóbka trochę mnie intrygowała… Powoli przeniosłam na nią wzrok, po czym się odezwałam.
-Za wyjątkowość…- szepnęłam i posłałam jej tajemniczy uśmiech, po czym wstałam i odeszłam zostawiając dziewczynę samą……..
Rozdział pisany wspólnie :)
*** *** 
Hej, cześć i czołem! :) Przybywamy z nowym rozdziałem! :) Może nie jest on najdłuższy, ale to dopiero początek i chciałyśmy Was wprowadzić w historię ;)
Bardzo dziękujemy za ilość komentarzy pod prologiem! :) To naprawdę motywuje! :)
Mamy już 5 obserwatorów i 304 wyświetlenia! Wow! :)

Zrobiłyśmy zakładkę "Bohaterowie", "Zapraszamy + kontakt" oraz zachęcamy do zajrzenia do zakładki "Pytania do bohaterów" :) 

Do następnego! :) Komentujcie ♥ 
Pozdrawiamy Mara♥ i  ∞Iwona Horan∞