Jeśli czytasz, nie zaszkodzi Ci skomentować. :) To dla Ciebie sekunda, a dla nas ogromna motywacja!
*** ***
"Schowasz się przed strachem czy odpowiedzialnością, ale nigdy przed samym sobą..."
Ze snu wyrwał mnie głośny grzmot. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. No tak. Cela – mój nowy dom. Jestem tu dopiero jeden dzień, a już zdążyłam doszczętnie znienawidzić to miejsce.
Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny grzmot. Przekręciłam głowę w stronę małego okienka odgrodzonymi kratami. Na dworze robiło się jasno, jednak po chwili ponownie zapadał zmrok. Jedynym oświetleniem były błyski.
Powoli wstałam z niewygodnego łóżka i wolnym krokiem podeszłam do okienka. Lubiłam burzę. Nie rozumiem ludzi, który się jej boją. Od zawsze uwielbiałam oglądać wielkie, rozłożyste pioruny. Nigdy nie czułam lęku. Nie przerażało mnie to. Wręcz przeciwnie. Widok był piękny i jak dla mnie przyjemny.
Westchnęłam cicho. Chętnie usiadłabym teraz w wygodnym fotelu, przykryta cieplutkim kocem z kubkiem gorącego kakao w ręku. Byłabym spokojna i mogłabym oglądać „pokaz świateł”, który aktualnie miał swoje miejsce na niebie... Ale nie. Muszę siedzieć zamknięta w czterech ścianach tego oto budynku! Jednak już niedługo. Są tu osoby, które na pewno mi się przydadzą... Chcieli mnie tu zamknąć? Dobrze. W końcu poznają kim naprawdę jestem...
Ostatni raz popatrzyłam się w małe okienko, po czym wolnym krokiem wróciłam do łóżka. Już chyba nie zasnę...
Harry’s POV
Z zamyślenia wyrwał mnie kolejny grzmot. Przekręciłam głowę w stronę małego okienka odgrodzonymi kratami. Na dworze robiło się jasno, jednak po chwili ponownie zapadał zmrok. Jedynym oświetleniem były błyski.
Powoli wstałam z niewygodnego łóżka i wolnym krokiem podeszłam do okienka. Lubiłam burzę. Nie rozumiem ludzi, który się jej boją. Od zawsze uwielbiałam oglądać wielkie, rozłożyste pioruny. Nigdy nie czułam lęku. Nie przerażało mnie to. Wręcz przeciwnie. Widok był piękny i jak dla mnie przyjemny.
Westchnęłam cicho. Chętnie usiadłabym teraz w wygodnym fotelu, przykryta cieplutkim kocem z kubkiem gorącego kakao w ręku. Byłabym spokojna i mogłabym oglądać „pokaz świateł”, który aktualnie miał swoje miejsce na niebie... Ale nie. Muszę siedzieć zamknięta w czterech ścianach tego oto budynku! Jednak już niedługo. Są tu osoby, które na pewno mi się przydadzą... Chcieli mnie tu zamknąć? Dobrze. W końcu poznają kim naprawdę jestem...
Ostatni raz popatrzyłam się w małe okienko, po czym wolnym krokiem wróciłam do łóżka. Już chyba nie zasnę...
Harry’s POV
Szedłem szarym, ponurym korytarzem w stronę jej celi.
Słyszałem jak inni pacjenci krzyczą lub rozmawiają sami ze sobą. Nie wiem
dlaczego postanowiłem tu pracować, ale mimo wszystko ta praca nie jest taka
zła. Może jest trochę inna niż większość, ale bądź co bądź przynajmniej nie
jest tu nudno. Kiedy byłem już blisko celu, wyciągnąłem z kieszeni klucze,
którymi po chwili otworzyłem stalowe drzwi. Pchnąłem je i wszedłem do środka.
Spojrzałem w stronę łóżka myśląc, że będzie na nim dziewczyna. Jednak pomyliłem
się i nikogo na nim nie było. Zdziwiłem się nieco i zacząłem rozglądać po
pomieszczeniu szukając jej wzrokiem. Było pusto. Cholera jasna, gdzie ona się
podziała?! Gwałtownie odwróciłem się w stronę drzwi z zamiarem jak najszybszego
opuszczenia pomieszczenia. Zobaczyłem przed sobą czyjąś twarz, więc raptownie zrobiłem krok do tyłu.
-Głodna jestem. Idziemy coś zjeść? – zapytała jakby nigdy
nic. Zachowałem kamienną twarz, nie ukazując tego, że mnie zaskoczyła.
-W co ty do cholery pogrywasz?- spytałem.
-W nic nie pogrywam Harry- powiedziała z uśmiechem i
poklepała mnie ręką w klatkę piersiową. Złapałem jej dłoń i wyprowadziłem z
„pokoju” .
Przez całą drogę na stołówkę trzymałem jej nadgarstek.
Dziewczyna przyglądała się każdej mijanej celi. Co jakiś czas śmiała się cicho
pod nosem, przypuszczam, że z pacjentów, którzy się w nich znajdowali.
- Wariaci… -
mruknąłem sam do siebie. Ona chyba to usłyszała, ponieważ zatrzymała
się, przez co ja również musiałem stanąć. Odwróciłem się przodem do niej i
lekko zmarszczyłem brwi. Ona powtórzyła ten gest i przechyliła głowę w bok.
-Nie chcę cię martwić, ale każdy z nas ma w sobie coś z
wariata…- powiedziała.- Tylko najpierw trzeba go w sobie odkryć…- dodała cicho i z uśmiechem na ustach ruszyła
przed siebie. Przez chwilę stałem oniemiały, ale zaraz
dorównałem jej kroku….
Kaya’s POV
Leżałam na łóżku i znudzona
wpatrywałam się w sufit. Usłyszałam kroki na korytarzu i zorientowałam się, że
strażnicy idą do cel swoich podopiecznych. Powoli podniosłam się do pozycji
siedzącej. Może by tak zrobić Harry’emu mały żarcik?
Postanowiłam, że mu się schowam.
Wstałam z tego strasznie niewygodnego łóżka i stanęłam tuż obok zawiasów od
drzwi. Ktoś przekręcił kluczyk w zamku po czym wszedł do środka nie zauważając
mnie. Zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Przyglądałam się temu z kpiącym
uśmiechem na twarzy. Po cichu podeszłam jak najbliżej niego. Chłopak odwrócił
się w moją stronę, a kiedy mnie zobaczył, zrobił gwałtowny krok do tyłu.
-Głodna jestem. Idziemy coś zjeść? – zapytałam obojętnie.
Harry momentalnie stał się poważniejszy.
-W co ty do cholery
pogrywasz? – spytał cichym głosem.
-W nic nie pogrywam Harry – odpowiedziałam z uśmiechem i
poklepałam go ręką po klatce piersiowej. Złapał moją dłoń i odciągnął ją od
swojego ciała, po czym wyprowadził mnie z pomieszczenia.
Szliśmy korytarzem, a on nadal nie puszczał mojego
nadgarstka. Patrzyłam się na każdą z cel i przysłuchiwałam się odgłosom
dochodzącym z nich. Prychnęłam pod nosem. Oni wszyscy są totalnie nienormalni…
ale za to bardzo zabawni.
-Wariaci…- Z zamyślenia wyrwał mnie cichy szept Harry’ego.
Zatrzymałam się w miejscu, zmuszając go, aby również to zrobił. Zdziwiony
zmarszczył brwi, co ja także zrobiłam. Przechyliłam głowę w bok uważnie mu się
przypatrując. W końcu jednak postanowiłam się odezwać:
-Nie chcę cię martwić, ale każdy z nas ma w sobie coś z
wariata…- powiedziałam.- Tylko najpierw trzeba go w sobie odkryć…- dodałam cicho i z uśmiechem na ustach
ruszyłam przed siebie. Chłopak po chwili dorównał mi kroku. Po pewnym czasie
znaleźliśmy się w stołówce… jeśli tak to można nazwać. Było tutaj mnóstwo
pacjentów jak i strażników. Harry jak zwykle poszedł na swoje stałe miejsce pod
ścianą. Ja ruszyłam w stronę małej kolejki po jedzenie. Już po chwili miałam w
rękach tackę z jedzeniem, które wcale go nie przypominało. Zajęłam miejsce przy
wolnym stoliku w najbardziej odosobnionym rogu pomieszczenia. Nachyliłam się
nad szarawą papką i ją powąchałam. Nie
pachniało to zbyt przyjemnie, ale zdecydowałam się skosztować. Wzięłam pierwszy
kęs do ust, jednak od razu wyplułam go z
powrotem na plastikowy talerz. Odepchnęłam od siebie tackę z ‘tym czymś’ i
skrzywiłam się lekko. Co to za obrzydliwa breja?! Nie będę tego jadła!
Zdenerwowana oparłam się o oparcie krzesła i zaplotłam ręce na klatce
piersiowej. Lustrowałam wszystkich wzrokiem, kiedy nagle ktoś usiadł obok mnie
na krześle. Pomału przekręciłam głowę i zobaczyłam tą samą dziewczynę, z którą
rozmawiałam wczoraj. Zignorowałam ją i wróciłam do prowadzenia moich
obserwacji.
- Nie odpowiedziałaś
mi wczoraj na pytanie – oznajmiła.
- I niech tak zostanie - odpowiedziałam nie odrywając wzroku
od pozostałych pacjentów.
- Jesteś strasznie małomówna – skwitowała.
-Nie, to nie prawda. Po prostu mówię tyle, ile uważam za
słuszne. - Wzruszyłam ramionami. Dziewczyna widząc, że nie jestem zbyt chętna
do rozmowy, wstała i odeszła, dzięki czemu zostałam sama.
Po jakimś czasie bezczynnego siedzenia stwierdziłam, że to
nie ma sensu. Powoli wstałam z krzesła i podeszłam do Harry’ego przerywając
jego rozmowę z facetem stojącym obok. Obaj na mnie spojrzeli.
- Chcę już stąd iść – powiedziałam.
- Jesteś pewna? – zapytał. Miałam wrażenie, że on wcale nie
chce stąd iść.
- Tak, jeszcze nigdy nie byłam czegoś tak bardzo pewna –
warknęłam i wywróciłam oczami. On jedynie westchnął i skinął głową w stronę
wyjścia. Ruszyłam we wskazanym kierunku i już po chwili oboje byliśmy na
korytarzu.
- Macie tu coś
ciekawego? – zapytałam.
- Co masz na myśli? – Zmarszczył brwi.
- No nie wiem…- mruknęłam i rozglądnęłam się dookoła.- Bibliotekę
na przykład? -dodałam po chwili namysłu.
- A jak myślisz? - zapytał powtarzając moje wcześniejsze słowa.
- Zaczynasz mnie irytować- powiedziałam.
- Nie ważne. Chodź.- Wywrócił oczami i pociągnął mnie w stronę wybranego celu.
- A jak myślisz? - zapytał powtarzając moje wcześniejsze słowa.
- Zaczynasz mnie irytować- powiedziałam.
- Nie ważne. Chodź.- Wywrócił oczami i pociągnął mnie w stronę wybranego celu.
~*~*~
Siedziałam przy stoliku z książką, która jak na razie mnie nie interesowała. Nagle moją uwagę przyciągnęła blond
czupryna. Uważniej przyjrzałam się chłopakowi. Już go kiedyś widziałam… Stał i
rozmawiał z jak przypuszczam jego strażnikiem. Hm… To dziwne, że jednak można
dogadywać się z ludźmi pracującymi tutaj.
Nie odrywałam wzroku od jego twarzy i chyba zorientował się,
że mu się przypatruję, ponieważ również spojrzał w moją stronę przerywając na
chwilę rozmowę ze strażnikiem.
Wpatrywaliśmy się chwilę w siebie, po czym ja przerwałam
kontakt wzrokowy spoglądając w bok.
- Imię? – Usłyszałam czyjś głos przede mną. Popatrzyłam
zdziwiona na osobę stojącą naprzeciwko mnie.
- Co? – zapytałam i zmarszczyłam brwi.
- No jak się nazywasz – wyjaśnił blondyn. Przez chwilę
milczałam, nie mając zamiaru odpowiadać. Spojrzał na mnie wyczekująco, więc
postanowiłam się odezwać.
- Dlaczego się mną wszyscy tak interesujecie? – zapytałam może
bardziej sama siebie.
- Bo jesteś nowa i wzbudzasz w co niektórych lęk czy
niepokój – wyjaśnił chłopak.
- W tobie również? – Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
Nie odzywał się tylko przeszywał mnie wzrokiem. – Dlaczego nie odpowiadasz? – Ponagliłam.
- Ja po prostu mówię tyle, ile uważam za słuszne –
powiedział, przez co wzbudził moje zaciekawienie.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. – Zauważyłam. Oparł
dłoń o stolik stojący obok i nachylił się nade mną tak, że nasze twarze
dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Nie cofnęłam się ani o milimetr.
-Jedyną osobą, która wzbudza we mnie lęk jestem ja sam…- mruknął
cichym głosem, po czym odsunął się i odszedł.
Rozdział pisany wspólnie :)
*** ***
Hej! Jest rozdział 2! Podobał się? Długo się nad nim męczyłyśmy, ale w końcu wyszło coś takiego. Mamy nadzieję, że przynajmniej w jakimś minimalnym choćby stopniu przypadł Wam do gustu :D
Piszcie w komentarzach co o nim sądzicie, bo to daje wielką motywację ;) Zresztą chyba sami wiecie :)
Pozdrawiamy, zachęcamy do odwiedzenia zakładki "Pytania do bohaterów"!